czwartek, 30 maja 2013

Centrum Nauki Kopernik - jak to nie działa.

Jestem z moim synkiem częstym bywalcem CNK. Gdy po całym dniu pobytu mój synek stwierdza "to też tato nie działa", kończy się wyrozumiałość i trzeba przystąpić do krytyki.

Zaczęło się od zamawiania telefonicznego miejsc na warsztaty rodzinne. Jeśli odwiedza nas zaprzyjaźniona rodzina, która specjalnie przyjeżdża w tym celu do Warszawy - telefonicznie jednorazowo możemy zamówić bilety na dwa nazwiska, każde obejmujące dziecko i maks. dwoje rodziców. Jeśli dorosłych obserwatorów jest więcej, mimo, że wymaga to tylko dostawienia paru krzeseł, trzeba zadzwonić drugi raz. Powstaje telefoniczna kolejka i trzeba uzbroić się w cierpliwość i dużo pieniążków za rozmowy telefoniczne z komórki.

W tym roku pojawiła się rezerwacja telefoniczna.  Dotąd czekaliśmy w kolejce i wielokrotnie pamiętam sytuację gdy czekający w niej obcokrajowcy pytali, o co tutaj chodzi, dlaczego nie można wejść do kawiarni i ogrzać się (zimą). Dlaczego organizator nie wpadł na pomysł, by jakoś zagospodarować czas oczekujących w kolejce. Rozumiem, że to się zmienia, jednak te poranne oczekiwania w zimnie (niektórzy czekali z dziećmi) pozostały jako złe wspomnienie.Warto to udoskonalić.

"Jakiś procent ze względu na intensywność używania, na ilość odwiedzających, nie działa. I nie jest to procent wyższy niż...." Takie wyjaśnienie usłyszałem. Jednak w praktyce zauważam, że wiele urządzeń, którymi szczególnie interesują się dzieci, zawsze jakoś tak nie działa, gdy przychodzimy do CNK. Że niezmiennie budzi to rozczarowanie odwiedzających. Że często wystarczy przeprowadzić proste prace konserwacyjne, użyć śrubokręta, WD 40, umożliwić robotowi, który utknął poruszanie się, by działało. Niektóre eksponaty (proces filtrowania i uzdatniania wody) utkwiły nam w pamięci ze względu np. na temat warsztatów rodzinnych i wizytę w Filtrach Warszawskich. Nagle zniknęły, a moje dziecko specjalnie przyszło, by je zobaczyć. Niemiła niespodzianka

Zauważyłem też, że eksopnaty są różne. Niektóre bardzo kosztowne i skomplikowane a niektóre dość proste a budzące u dzieci o wiele więcej zainteresowania i chęci poznania. Jak w Zoo - są zwierzęta, które są dość kłopotliwe (drapierzniki, rzadkie ginące zwierzęt) i nie wzbudzają zainteresowania ani nie mają tak wielkich walorów edukacyjnych jak kucyki, które można pogłaskać, nakarmić...  Wokół nich pojawiają się animatorzy. Niektórzy czujący powołanie i chcący czegoś nauczyć (czy ktoś to docenia? ja bym chciał takiemu animatorowi wręcz osobno zapłacić za lekcję fizyki). Większość jednak pilnująca, czy moje dziecko aby nie napije się na terenie CNK z buteleczki wody. (była o to awantura). Skąd inąd wiem, że animatorzy są  zniechęcani do swojej pracy: prawdziwy tekst zasłyszany podczas rekrutacji na animatora "praca jest niskopłatna, warunki są szkodliwe, zastanówcie się czy Wam to odpowiada". A wszelka inicjatywa wolontariacka, no cóż, ja próbowałem i nie będę się nad tym rozwodzić.

Teatr robotyczny. Płaszczaki. My i nasi goście otrzymaliśmy w pośpiechu bilety z błędną godziną. Pracownik CNK w kasach przyznał się do błędu a jednak teatr robotyczny to inny dział i pracownicy tegoż kazali nam czekać, aż wejdą ci którzy dostali bilety poprawnie a my wejdziemy ewentualnie grzecznościowo zajmując najgorsze miejsca.... mhm... Zacisnęliśmy zęby ale okazało się, że najniższy pierwszy rząd nie jest zajęty.
Nie wolno fotografować ani filmować ze względu na prawa autorskie, ochronę pomysłu.... OK. Oglądamy sztukę o płaszczakach. Mój synek już uczulony na "jak to nie działa" wskazuje, że jedno oczko robota jest czarne, nie działa. Od ilu godzin? Moze wystarczy poprawić kabelek?  Nie działał też głos prawidłowo  (rozmowa kuli z płaszczakami była zupełnie niezrozumiała). Po powrocie szukamy w internecie pierwowzoru pomysłu historii: http://en.wikipedia.org/wiki/Flatland
http://pl.wikipedia.org/wiki/Flatlandia Pierwowzór jest już "public domain". Dlaczego więc pomysł jest zastrzeżony? Czy CNK nie służy rozpowszechnianiu wiedzy i nie powinno mu zależeć, byśmy wiedzieli o tym pomyśle, o tej sztuce jak najwięcej? Zdjęcia z robotem sobie nie zrobiliśmy.

Cóż... Pomysł CNK jest prześwietny, jednak staje się miejscem nie krzewienia wiedzy ale kosztownym mallem komercyjnym, zamkniętym na pomysły, w którym wiedzę uzyskuje się powierzchownie, w którym mam poczucie coraz mniejszego zainteresowania misją i konsumentami wiedzy - dziećmi.  Mam odczucie, że zarządzanie jest skostniałe, że nie ma otwarcia na informację zwrotną od użytkowników. Zaproszenie rodziny na taką wizytę nie jest tanie i może wiązać się z dużym stresem. Średnio polecam, wiele jest do poprawienia i przemyśłenia.

PS: Niedawno oddany nowoczesny budynek CNK niszczeje. Po fasadzie w dwóch miejscach już od ponad roku leje się woda z dachu po ścianach. Glony i wykwity na fasadzie - zauważone w drodze do kas planetarium, obok (rownież wiecznie niedziałającego) ramienia wskazującego położenie zadanych na monitorze dotykowym ciał niebieskich.  Przecież pracownicy i menedżerowie codziennie przechodzą koło tej wady budynku. Przecież warto ją naprawić. Naprawdę nie zauważacie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz