poniedziałek, 28 stycznia 2013

Basen w Warszawie... niezasłużona opłata.

Wpis dedykuję władzom miasta Warszawy odpowiedzialnym za "przyjazność" miasta mieszkańcom, ministerstwom sportu i edukacji odpowiedzialnym odp. za zdrowie i wychowanie dzieci. Nie chciałbym, by to było związane z przekonaniami politycznymi. To nie jest sprawa lewicowych czy prawicowych przekonań. To jest sprawa, którą człowiek z każdymi przekonaniami powinien potępić, protestować, reagować.

Zubożała średnia klasa sprowadzona do zachowań biedaków? Pan przeskakujący przez bramkę bo nie zapłaci 2 złotych naliczonych dodatkowo za to, że szarpał się z niedziałającą elektroniczną szafką? Albo z prysznicem, który lał zimną wodę? "Byłem z dzieckiem, pół godziny w wodzie. Drugie pół się przebieraliśmy, nie pływaliśmy całej godziny. Wszystko w pośpiechu. Woda w prysznicu zimna. Nie skorzystaliśmy nawet z suszarek. Zapłaciliśmy za usługę, a Państwo każdorazowo łupią nas za przebieranie się?

Kolejnemu klientowi odmówiono złożenia reklamacji ("teraz nikogo nie ma z zarządu, tylko jesteśmy my", my odpowiedzialni za wszystko i za nic?). A nawet zagrożono wezwaniem policji za niezapłacenie. "Przecież jest już w systemie, sama będę musiała zapłacić jeśli Pan ucieknie". Nie ma takiego dnia na basenie, na który uczęszczam z moim dzieckiem, by nie być świadkiem takiej scenki. Ja też się "szarpałem", dyskutowałem, pisałem pisma, nie  w sprawie nieuczciwego moim zdaniem naliczania czasu za przebieranie się ale i w sprawie piłkarzyków na monety, których wystające sztyfty groziły wybiciem oka przychodzącym na basen dzieciom. Trwało to rok Oczywiście, w takim wypadku odpowiedzialny (przed naszymi "uczciwymi" sądami) będzie rodzic. Zrobiłem nawet zdjęcia z góry ze schodów przypadku, gdy rodzic opatrywał takie dziecko trafione szyftem od piłkarzyków w oko, umieściłem nawet w sieci.

"Nie ma zarządu, nie ma takiej osoby odpowiedzialnej jak Pan chce. My jesteśmy. Pan się kłóci a z boku dziecko patrzy." to znów technika pracowników. I technikę i pracowników należy tutaj traktować ze zrozumieniem. Dbają oni o swoją pracę i utrzymanie swoich rodzin tak jak potrafią. A jeżeli będą mówić o problemach... tzn. tworzyć problemy....

Uch.... ulżyło mi. I obyło się bez przekleństw i w miarę bez agresji :-))) Bo obywatel agresywny z definicji nie ma racji.

Tydzień później pojawiła się Pani kierownik ośrodka. Miła, i stosująca jak na takim stanowisku się zwykło stosować, metodę nie tracenia kontroli, uprzejmości i nie przyjmowania do wiadomości żadnych uwag, metoda "zdartej płyty".Ale z mojej strony spotkało panią kierownik zrozumienie i empatia.... Pani powiedziała mi pewną tajemicę. Ośrodek nie wychodzi na siebie, nie jest modernizowany ani remontowany od dawna. Brakuje mu pieniędzy. Jest własnością gminy. m.in. płaci podatek od wieczystego użytkowania gruntu. 

Jak to? Płaci gmina sama sobie? Bo co to jest wieczyste użytkowanie, to ja wiem. To jest taki przepis, że się coś ma ale się tego nie ma. Przepis pochodzący z czasów feudalnych. To znaczy nie sama sobie. Płacą rodzice i dzieci przychodzące na basen. A czas przebierania rodzica z dzieckiem to może być zimą nawet pół godziny i więcej.  

Czy chodzi o to, by płacić wielkim konsorcjom i ich właścicielom i urzędnikom et tutti quandi niezasłużonym moim zdaniem beneficjentom za budowę metra, tuneli pod Wisłą i naprawę poczynionych szkód związanych z nienależytym przygotowaniem geologicznym? Zamiast "pożenić" metro z istniejącą już bezkolizyjną siecią szybkich kolei i wykorzystać już istniejący most?

Jako obywatel Warszawy wychowujący dziecko czuję, że to miasto jest mi, rodzinie, wychowaniu, bezpieczeństwu...  nieprzyjazne. Świadczy o tym choćby odkrycie tego, że rodzice płacą niezasłużoną opłatę miastu chodząc ze swoimi pociechami na basen.

Nie wymieniam basenu. Ale jest taki basen. I są zapewne takie urzędy. I takie firmy.  I tak działa chyba tutaj wszystko. Mało to ma wspólnego z jakością, zarządzaniem, postępem, Europą, demokracją. Mamy jedynie "wrażenie" decydowania o czymś. Ja mam raczej wrażenie pływania w gęstym kisielu i codziennego tracenia sił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz