wtorek, 19 lipca 2011

Czy tłumacz musi znać się na wszystkim?

Nie musi, ale warto, by choć starał się zrozumieć to co tłumaczy :-)
Proces tłumaczenia wiąże się zawsze ze zbieraniem informacji. Tak to sobie wyobrażam:

Gdy dostaję do ręki tłumaczenie dotyczące urządzenia czy procesu technologicznego, którego nie rozumiem, pierwszą rzecz jaką robię to zbieram informację:
1. O podobnych przetłumaczonych tekstach.
2. O istniejących w sieci leksykonach.
3. Jeśli możliwe, przynajmniej korzystając z Wikipedii zapoznaję się bliżej z urządzeniem. Sprawdzam, czy w sieci istnieje rysunek z opisem podzespołów i części zamiennych w języku docelowym.

W trakcie tłumaczenia:
1. Zapisuję na osobnej kartce problemy, jakie sprawiają mi poszczególne terminy. Czasem decyduję się na zmianę tłumaczenia jakiegoś terminu w całym tekście więc taka lista problemów przydaje mi się podczas końcowej weryfikacji.
2. Robię sobie od czasu do czasu przerwę, aby poczytać o podobnych urządzeniach w języku obcym w sieci.

Po jego zakończeniu.
1. Sprawdzam, czy wprowadziłem zmiany zgodnie z listą problemową, którą tworzyłem na bieżąco podczas tłumaczenia.
2. Zdarza się, że gdy zrozumiem zasadę działania urządzenia, okazuje się, że zmieniam strukturę zdania czy całych akapitów, w porozumieniu ze zleceniodawcą, by wersja w języku docelowym była bardziej czytelna.

 Weźmy przykład. Głośne tłumaczenie Raportu z wypadku lotniczego na rosyjski... Krok 1, to zapoznanie się z podobnym rosyjskim raportem, objaśnieniami i słowniczkiem, jeśli taki jest do niego dołączony.Takie zapoznawanie się może odbywać się już w trakcie tłumaczenia, w razie potrzeby, w zależności od dostępnego czasu.  Na pewno tłumacz poradziłby sobie wtedy z tłumaczeniem terminu ILS i każdym innym.

 Po prostu, przed tłumaczeniem warto parę minut poświęcić na googlowanie, ściągnięcie kilku podobnych tekstów a potem posługiwać się skrótem klawiaturowym Ctrl+F i czytać ze zrozumieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz